Dziewczyna
biegła przed siebie cały czas się nie odwracając, tym bardziej nie zmniejszając
tępa, które stanowczo wykraczało ponad możliwości fizyczne przeciętnego
człowieka, a także jej. W bardzo krótkim czasie przebiegła prawie połowę drogi
dzielącej ją do miejsca, do którego zmierzała, Instytutu. Czuła się zmęczona,
jej włosy wręcz przyklejały się od potu do jej czoła, ale nawet nie myślała o
tym by przestać. Bała się o chłopaka, tego czarnowłosego, który jeszcze przed
chwilą podążał za nią, a teraz jego kroki ucichły. Chciała się zatrzymać, ale
nie mogła tego zrobić. Jej nogi już przestały jej słuchać.
Wyglądała
na czternaście, może piętnaście lat. Była dość niska, o czym nie dało się
zapomnieć w Instytucie, pośród ludzi przeważnie całkiem wysokich. Czarne włosy
sięgały jej trochę ponad ramion, końcówki zafarbowała parę dni temu na
turkusowo. W szarych oczach było widać niepewność, co było zdecydowanie czymś
nierealnym dla osoby znającej ich posiadaczkę. T-shirt z zespołu Metallica
założyła wręcz mechanicznie, kiedy opuściła Instytut, teraz był w paru
miejscach podarty i pobrudzony. Skurzona kurtka leżała parę metrów dalej,
dziewczyna zdecydowała się ją zdjąć, ponieważ i tak było jej strasznie gorąco.
Granatowe legginsy stały się teraz bardziej brązowo-czerwone na kolanie, kiedy
upadła na ziemię skaleczyła się w kolano, ale praktycznie nic nie poczuła.
Wtedy
właśnie straciła go z oczu. Obwiniała się o to, jej myśli skupiały się tylko na
tym. Jak mogła nie dopilnować własnego brata?! Tak, Evanna Carter właśnie coś
sknociła! Przeszło jej przez myśli. Myślała, że już nie wytrzyma, łzy cisnęły
się do oczu a jednak żadna nie ‘zdobiła’ jej twarzy. Cieszyła się, gdyby teraz
właśnie zaczęła ryczeć. Nathaniel był od niej młodszy, miał dwanaście lat, więc
dopiero, co dostał pierwsze runy… Nie powinna była go zabierać na polowanie w
środku nocy. Nigdy niczego jakoś szczegółowo nie musiała przemyśleć,
przynajmniej tak się czuła. Robiła wszystko zgodnie z Prawem… No, w większości
przypadków. Ale myślała, że zawsze da sobie radę, przecież od zawsze zabijała
demony, radziła sobie z nimi jak nikt inny!
Dobiegła
do drzwi instytutu. Odruchowo dotknęła się w bok, tam gdzie zawsze była kieszeń
jej kurtki, ale nic nie wyciągnęła. Zapomniała wyciągnąć z niej kluczy! Drżącą
ręką dotknęła drzwi.
- „W imieniu Clave proszę o wejście do tego…” – wyszeptała,
ale nagle coś jej przerwało. Usłyszała czyiś głos i wrzasnęła.
- Evanna?
Eva…?! – ktoś ją wołał. Rozpoznawała głos, ale nie potrafiła określić,
do kogo on należy.
Drzwi się otworzyły, a ona
wbiegła do środka. Po policzku spłynęła pierwsza łza, a za nią kolejne. Już po
paru minutach jej twarz była cała mokra od płaczu, którego nie potrafiła
zatrzymać. Serce biło jej znacznie szybciej niż zwykle, zupełnie jakby miało
zaraz opuścić jej klatkę piersiową. Spojrzała na, jak się okazało Aleca, z
westchnieniem opadając na ziemię.
- Możesz mi wyjaśnić, co się, do cholery, stało?! – Zapytał patrząc
na delikatne rozcięcie w jej wardze, którego wcześniej nawet nie zauważyła. Dotknęła go palcem, który następnie stał się
czerwony.
- Przyszedł tu Nathaniel?! - Zapyta gorączkowo, szczerze
sama w to nie wierząc.
- Co? Eva… Nie przyszedł. On był z tobą? Gdzie wy w ogóle… -
powiedział, ale przerwał zauważając, że jej płacz się jedynie nasila. Podszedł
bliżej siadając obok Evanny. – On zginął, prawda? – dodał nawet nie czekając na
odpowiedź. Lekko ją przytulił, a ona
zamknęła oczy. Nie chciała już o tym myśleć, nie chciała myśleć o niczym.
Super piszesz :)
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział 1 :)
~Alpaka
______________________________________________________
http://wkrainieksiazek-recenzje.blogspot.com/
Genialnie piszesz *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;3