sobota, 31 maja 2014

PROLOG

                Dziewczyna biegła przed siebie cały czas się nie odwracając, tym bardziej nie zmniejszając tępa, które stanowczo wykraczało ponad możliwości fizyczne przeciętnego człowieka, a także jej. W bardzo krótkim czasie przebiegła prawie połowę drogi dzielącej ją do miejsca, do którego zmierzała, Instytutu. Czuła się zmęczona, jej włosy wręcz przyklejały się od potu do jej czoła, ale nawet nie myślała o tym by przestać. Bała się o chłopaka, tego czarnowłosego, który jeszcze przed chwilą podążał za nią, a teraz jego kroki ucichły. Chciała się zatrzymać, ale nie mogła tego zrobić. Jej nogi już przestały jej słuchać.
                Wyglądała na czternaście, może piętnaście lat. Była dość niska, o czym nie dało się zapomnieć w Instytucie, pośród ludzi przeważnie całkiem wysokich. Czarne włosy sięgały jej trochę ponad ramion, końcówki zafarbowała parę dni temu na turkusowo. W szarych oczach było widać niepewność, co było zdecydowanie czymś nierealnym dla osoby znającej ich posiadaczkę. T-shirt z zespołu Metallica założyła wręcz mechanicznie, kiedy opuściła Instytut, teraz był w paru miejscach podarty i pobrudzony. Skurzona kurtka leżała parę metrów dalej, dziewczyna zdecydowała się ją zdjąć, ponieważ i tak było jej strasznie gorąco. Granatowe legginsy stały się teraz bardziej brązowo-czerwone na kolanie, kiedy upadła na ziemię skaleczyła się w kolano, ale praktycznie nic nie poczuła.
                Wtedy właśnie straciła go z oczu. Obwiniała się o to, jej myśli skupiały się tylko na tym. Jak mogła nie dopilnować własnego brata?! Tak, Evanna Carter właśnie coś sknociła! Przeszło jej przez myśli. Myślała, że już nie wytrzyma, łzy cisnęły się do oczu a jednak żadna nie ‘zdobiła’ jej twarzy. Cieszyła się, gdyby teraz właśnie zaczęła ryczeć. Nathaniel był od niej młodszy, miał dwanaście lat, więc dopiero, co dostał pierwsze runy… Nie powinna była go zabierać na polowanie w środku nocy. Nigdy niczego jakoś szczegółowo nie musiała przemyśleć, przynajmniej tak się czuła. Robiła wszystko zgodnie z Prawem… No, w większości przypadków. Ale myślała, że zawsze da sobie radę, przecież od zawsze zabijała demony, radziła sobie z nimi jak nikt inny!
                Dobiegła do drzwi instytutu. Odruchowo dotknęła się w bok, tam gdzie zawsze była kieszeń jej kurtki, ale nic nie wyciągnęła. Zapomniała wyciągnąć z niej kluczy! Drżącą ręką dotknęła drzwi.
- „W imieniu Clave proszę o wejście do tego…” – wyszeptała, ale nagle coś jej przerwało. Usłyszała czyiś głos i wrzasnęła.
- Evanna? Eva…?! – ktoś ją wołał. Rozpoznawała głos, ale nie potrafiła określić, do kogo on należy.
Drzwi się otworzyły, a ona wbiegła do środka. Po policzku spłynęła pierwsza łza, a za nią kolejne. Już po paru minutach jej twarz była cała mokra od płaczu, którego nie potrafiła zatrzymać. Serce biło jej znacznie szybciej niż zwykle, zupełnie jakby miało zaraz opuścić jej klatkę piersiową. Spojrzała na, jak się okazało Aleca, z westchnieniem opadając na ziemię.
- Możesz mi wyjaśnić, co się, do cholery, stało?! – Zapytał patrząc na delikatne rozcięcie w jej wardze, którego wcześniej nawet nie zauważyła.  Dotknęła go palcem, który następnie stał się czerwony. 
- Przyszedł tu Nathaniel?! - Zapyta gorączkowo, szczerze sama w to nie wierząc.
- Co? Eva… Nie przyszedł. On był z tobą? Gdzie wy w ogóle… - powiedział, ale przerwał zauważając, że jej płacz się jedynie nasila. Podszedł bliżej siadając obok Evanny. – On zginął, prawda? – dodał nawet nie czekając na odpowiedź.  Lekko ją przytulił, a ona zamknęła oczy. Nie chciała już o tym myśleć, nie chciała myśleć o niczym.

2 komentarze:

  1. Super piszesz :)
    Czekam na rozdział 1 :)

    ~Alpaka
    ______________________________________________________

    http://wkrainieksiazek-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialnie piszesz *-*
    Czekam na więcej ;3

    OdpowiedzUsuń